Hellen Keller
Miłość jest czymś więcej, niż tylko poszukiwaniem związków, dzięki którym sami będziemy mogli się rozwijać. W rzeczywistości, miłość pragnie także karmić innych.
A. L. McGinnis w "Potędze optymizmu" pisze, że często kontaktował swoich załamanych pacjentów z ludźmi, którym oni właśnie mogliby pomóc. Uważał, że jest coś leczniczego w robieniu przysługi drugiej osobie. W taki sposób przejawia się miłość do człowieka, w najogólniejszym tego słowa znaczeniu. Przykład podany w tej lekturze jest bardzo pouczający:
Kobieta odeszła, mamrocząc coś pod nosem, ale następnego dnia wzięła taksówkę i pojechała pod wskazany adres. Tam, w maleńkim mieszkanku odnalazła poszukiwane małżeństwo. Ledwo radzili sobie z przygotowywaniem posiłków dla siebie i bali się, że jedno z nich będzie musiało iść do domu opieki. Kobieta zdecydowała się przygotować dla nich świąteczny obiad. Gdy w tydzień później przyszła raz jeszcze do naszego duchownego, tryskała nową energią. "Nie przygotowywałam indyka całe lata - powiedziała - mimo to kupiłam wszystkie produkty niezbędne do garnirowania i nawet wstałam o piątej rano, żeby go przyrządzić. Kiedy razem z taksówkarzem zabierałam przygotowanego przez siebie indyka, czułam, że jest to moje najwspanialsze od lat Święto Dziękczynienia" .
Bardzo wzruszyłam się czytając tę historię.
Sama zauważyłam, że jeżeli robię coś dla bliskiej osoby widząc, że w danej sytuacji mogę jej pomóc, jest to korzystne dla obydwu stron. Widząc uśmiech na twarzy tej osoby, czując jej zadowolenie i wdzięczność, wiem, że miało to sens. Nawet nie muszą to być wielkie rzeczy. Jeżeli "tylko" odwiedzę moją Mamę (kobietę w starszym wieku, która mieszka sama), posiedzę z nią trochę, porozmawiam - to dla niej bardzo dużo. Czuje ona zainteresowanie z mojej strony. Wie, że nie jest mi obojętna. Nie opuszcza jej wtedy humor (a jest rozmowną i wesołą z natury kobietą). Szczególnie, jeśli zdrowie w miarę jej dopisuje. Ja też jestem zadowolona (widząc w jej oczach radość), bo wiem, co u niej słychać i jak się czuje.
Jeżeli robię coś dla innych (a zajęcie to samo w sobie jest pasjonujące dla mnie), czuję, jak rosną mi skrzydła, jak przybywa mi energii... Otoczenie ma z tego korzyści w innym wymiarze. Zależy to od konkretnej osoby, a także od rodzaju wykonanej przeze mnie pracy, zajęcia, zadania...).
Z przytoczonych przykładów (książkowego i tych, z mojego życia), wyraźnie widać, że nie ma sensu zamykać się we własnej skorupie. Nie ma sensu żyć TYLKO dla siebie i zajmować się TYLKO sobą. Życie ma dużą wartość i głębszy sens, jeżeli jest w nim miejsce na miłość (zarówno do siebie, jak i do innych ludzi), miejsce na przyjaźń, na "służbę" drugiemu człowiekowi.
2 komentarze:
Też mogę potwierdzić Twoje słowa osobistymi przykładami. Nic nie daje takiej satysfakcji jak świadomość że dzięki nam ktoś smutny się uśmiechnął, ktoś nauczył się czegoś ważnego, ktoś czuje się potrzebny.
Dokładnie :-)))
Prześlij komentarz