22 marca 2008

"Eugeniusz Oniegin" i... ja

Od kiedy jestem z Pawłem, co jakiś czas dostarczamy trochę strawy naszym duszom, uczestnicząc w spektaklach operowych, czy operetkowych. Byliśmy już na: Halce, Carmen, Księżniczce Czardasza, Baronie Cygańskim…
Ostatnio 24 lutego uczestniczyliśmy w pięknym dziele Piotra Czajkowskiego „Eugeniusz Oniegin”. Bilety na tą operę dostaliśmy w prezencie, z okazji naszego ślubu, od najbliższej rodziny. Piękny to prezent i gest.

Jak się okazało kompozytor opatrzył swoje dzieło informacją, iż są to „sceny liryczne”. I rzeczywiście każda z nich może istnieć niejako samodzielnie.

W „Onieginie” muzyka doskonale oddaje nastrój i charakter postaci. Czajkowski, jako wspaniały kompozytor stanów duszy, w znakomity sposób określa przeżycia i uczucia. Np. Leński – przedstawiał głosem miłość, a także zazdrość i desperację, Tatiana – wahania dziewczęcej duszy i dojrzałość Księżny Greminy. Oniegin – pewność siebie, obojętność, aż po rezygnację z dumy i żebraninę o odrobinę miłości…

„Oniegin” – jest operą – dramatem niespełnionych nadziei. Dramatem Leńskiego, dramatem Tatiany, wreszcie dramatem samego Oniegina.
Co więcej, jak przeczytałam w wypowiedzi Henryka Swolkienia, odzwierciedla życiowy dramat Czajkowskiego. Dramat niespełnionych tęsknot do pełni miłości, do miłości odwzajemnionej. Przeczytałam też, że twórca muzyki komponował ją jakby w transie, niezwykle łatwo i niezwykle szybko. tłumaczy to osobiste zaangażowanie Czajkowskiego w Puszkinowskiego „Oniegina”.

W tej operze zachwyciła mnie genialna muzyka, ukazanie charakterów postaci a także elementy folkloru rosyjskiego (stroje ludowe).

Moja szczególna sympatia do tego spektaklu wynika ze wspomnień. Kiedyś interesowałam się (za czasów szkolnych) muzyką poważną. Mimo, że sama nie byłam obdarzona szczególnym słuchem muzycznym (ani głosem), muzyka zawsze trafiała mi do serca. Uwielbiałam wszystko, co było związane z tym przedmiotem (nawet tworzenie gam, pasaży…itd). Grałam w tamtym okresie na akordeonie (nawet nieźle) i odrobinę na pianinie. Zdawałam też maturę z muzyki.

Drugi powód mojej sympatii do dzieła Czajkowskiego – to język rosyjski. Przedstawienie było grane w wersji oryginalnej z napisami w języku polskim. Rosyjski był moim ulubionym przedmiotem zarówno w szkole podstawowej, jak i średniej. Nauka tego języka przychodziła mi dość łatwo, z niecierpliwością czekałam na lekcje z tego przedmiotu i prace zadawane do domu. No i oczywiście zdawałam maturę z rosyjskiego. Co ciekawe, to jedno z pytań maturalnych dotyczyło omówienia wybranego poematu Aleksandra Puszkina. Wybrałam „Eugeniusza Oniegina” (być może innych nie znałam – teraz nie pamiętam). Słuchając libretta (oprac. przez Modesta Czajkowskiego) doszłam do wniosku, że wiele słów w j. rosyjskim jeszcze pamiętam (mimo, iż od 27 lat nie mam kontaktu z tym językiem).
Może jakiś kursik na powtórzenie?! Z pewnością bardzo szybko opanowałabym ten język.
.
.

15 marca 2008

Zmiana...

.
Witam Czytelników mojego bloga po dłuższej przerwie. W kolejnych postach oderwę się nieco od wątku, który ostatnio poruszałam.
Wiele się działo w minionym czasie w moim życiu. Najważniejszym i najpiękniejszym wydarzeniem było zalegalizowanie mojego związku z Pawłem. Ślub odbył się 9 lutego.
.

Teraz jestem szczęśliwą mężatką. Przyjęłam nazwisko męża – Świątkowska. To tłumaczy zmianę, która jakiś czas temu pojawiła się w moim blogu.

Więcej informacji o naszym ślubie można znaleźć w blogu Pawła (
http://pablobarden.blogspot.com/ ). Są tam fotki... i pewna doza humoru (jak to u Pawła).
.
.