Kiedy spotkałam się z wiedzą dotyczącą mądrego życia, szerzoną przez Tadeusza Niwińskiego (najpierw w Klubie Ludzi Sukcesu w Zduńskiej Woli (KLS-9), potem na Kursie Liderów, różnych warsztatach, a także w książkach T. Niwińskiego: "Ja", "Ty", "My"...), zrozumiałam i sama się przekonałam, że "życie przeszłością" - cofa człowieka w rozwoju, nie pomaga w rozwiązywaniu różnych sytuacji, nie sprzyja dobremu samopoczuciu. Zaś "myślenie do przodu" pozwala odciąć się od przeszłości i skierować swoje działania na szukanie rozwiązań, realizację swoich marzeń i celów. Otwiera nowe horyzonty i daje możliwości świadomego kształtowania swojego życia. To jest bardzo proste i piękne zarazem!
W świadomym kształtowaniu swojego życia bardzo pomaga optymistyczne spojrzenie w przyszłość. Inaczej mówiąc - wszystko co najlepsze jest jeszcze przed nami. Pomocnym będzie przekonanie samego siebie o nieograniczonych możliwościach własnego rozwoju, oraz uświadomienie możliwości przekraczania własnych ograniczeń.
To bardzo podobne do treningu sportowego "wyczynowców". Systematyczny trening pozwala wyćwiczyć nasze ciała i zdobyć taką kondycję fizyczną, że w bardzo krótkim czasie możemy osiągnąć o wiele więcej niż sobie wyobrażaliśmy.
Dziś w wielu dziedzinach sportu, znajduje się ktoś, kto ustanawia nowy rekord świata, który wszyskich zadziwia...
Kilkanaście lat temu myślałam, że moje życie jest nic niewarte. Czułam, że nie spotka mnie już nic dobrego, że niczego nie osiągnę, bo moje możliwości są ograniczone. Jak myślałam i czułam - tak miałam. Przecież to nasze myśli są twórcze i produkują dla nas rezultaty! Negatywne myślenie produkuje negatywne rezultaty, z kolei pozytywne myślenie powoduje pozytywne zmiany w życiu. W tym całym natłoku negatywnych myśli i braku wiary w siebie i swoje możliwości miewałam często przebłyski, kiedy wiedziałam, że nie chcę tak żyć (a podbudowę teoretyczną o działaniu naszych myśli o sobie, o życiu nosiłam w sobie od dawna...).
Zaczęłam więc działać. Samo ukończenie studiów najpierw licencjackich, potem magisterskich i, niespodziewanie nawet, podyplomowych utwierdziło mnie w przekonaniu, że jak czegoś naprawdę chcę i pragnę, to mogę to osiągnąć. Samo jednak nic nie przyjdzie. Trzeba podjąć odpowiednie kroki i działania. Trzeba włożyć odpowiedni wkład pracy, by były rezultaty. Dziś pokonałam już wiele swoich barier i ograniczeń (często nieświadomie przez innych wtłoczonych mi do głowy w dzieciństwie, czy młodości). Kiedy przekraczam swoje wcześniejsze ograniczenia, daje mi to wiele satysfakcji, podnosi poczucie mojej wartości, wzmacnia wiarę w swoje możliwości. Pozwala mi z optymizmem patrzeć w przyszłość i podejmować kolejne wyzwania, z pełną świadomością kierować swoim życiem i kształtować je, tak jak chcę! Cały czas pracuję nad tym i uczę się jak mądrze żyć!
Przykłady te niech będą inspiracją dla tych wszystkich, którzy utracili wiarę w samych siebie i nadzieję na zmianę swojego życia na lepsze. Przede wszystkim trzeba umieć kochać siebie samego, bo dla milości przeważnie pragniemy zrobić wszystko. A więc: wiara, nadzieja i milość!
28 października 2007
26 października 2007
Zrób coś dla innych!
"Życie to pasjonujące zajęcie, szczególnie, gdy można je przeżyć dla innych"
Hellen Keller
Miłość jest czymś więcej, niż tylko poszukiwaniem związków, dzięki którym sami będziemy mogli się rozwijać. W rzeczywistości, miłość pragnie także karmić innych.
A. L. McGinnis w "Potędze optymizmu" pisze, że często kontaktował swoich załamanych pacjentów z ludźmi, którym oni właśnie mogliby pomóc. Uważał, że jest coś leczniczego w robieniu przysługi drugiej osobie. W taki sposób przejawia się miłość do człowieka, w najogólniejszym tego słowa znaczeniu. Przykład podany w tej lekturze jest bardzo pouczający:
"Do pewnego mądrego duchownego przyszła kiedyś wdowa, która bardzo użalała się nad sobą, ponieważ zbliżało się Święto Dziękczynienia, a ona czuła się bardzo samotna i przygnębiona. Duchowny powiedział jej: "Wypiszę ci receptę". I na skrawku papieru zaczął pisać nazwisko i adres pewnego małżeństwa, które było bardzo biedne, a do tego chorowało na grypę. "Ci ludzie są w o wiele gorszej sytuacji niż ty - powiedział bez ogródek. - Idź i zrób coś dla nich".
Kobieta odeszła, mamrocząc coś pod nosem, ale następnego dnia wzięła taksówkę i pojechała pod wskazany adres. Tam, w maleńkim mieszkanku odnalazła poszukiwane małżeństwo. Ledwo radzili sobie z przygotowywaniem posiłków dla siebie i bali się, że jedno z nich będzie musiało iść do domu opieki. Kobieta zdecydowała się przygotować dla nich świąteczny obiad. Gdy w tydzień później przyszła raz jeszcze do naszego duchownego, tryskała nową energią. "Nie przygotowywałam indyka całe lata - powiedziała - mimo to kupiłam wszystkie produkty niezbędne do garnirowania i nawet wstałam o piątej rano, żeby go przyrządzić. Kiedy razem z taksówkarzem zabierałam przygotowanego przez siebie indyka, czułam, że jest to moje najwspanialsze od lat Święto Dziękczynienia" .
Bardzo wzruszyłam się czytając tę historię.
Sama zauważyłam, że jeżeli robię coś dla bliskiej osoby widząc, że w danej sytuacji mogę jej pomóc, jest to korzystne dla obydwu stron. Widząc uśmiech na twarzy tej osoby, czując jej zadowolenie i wdzięczność, wiem, że miało to sens. Nawet nie muszą to być wielkie rzeczy. Jeżeli "tylko" odwiedzę moją Mamę (kobietę w starszym wieku, która mieszka sama), posiedzę z nią trochę, porozmawiam - to dla niej bardzo dużo. Czuje ona zainteresowanie z mojej strony. Wie, że nie jest mi obojętna. Nie opuszcza jej wtedy humor (a jest rozmowną i wesołą z natury kobietą). Szczególnie, jeśli zdrowie w miarę jej dopisuje. Ja też jestem zadowolona (widząc w jej oczach radość), bo wiem, co u niej słychać i jak się czuje.
Jeżeli robię coś dla innych (a zajęcie to samo w sobie jest pasjonujące dla mnie), czuję, jak rosną mi skrzydła, jak przybywa mi energii... Otoczenie ma z tego korzyści w innym wymiarze. Zależy to od konkretnej osoby, a także od rodzaju wykonanej przeze mnie pracy, zajęcia, zadania...).
Z przytoczonych przykładów (książkowego i tych, z mojego życia), wyraźnie widać, że nie ma sensu zamykać się we własnej skorupie. Nie ma sensu żyć TYLKO dla siebie i zajmować się TYLKO sobą. Życie ma dużą wartość i głębszy sens, jeżeli jest w nim miejsce na miłość (zarówno do siebie, jak i do innych ludzi), miejsce na przyjaźń, na "służbę" drugiemu człowiekowi.
Hellen Keller
Miłość jest czymś więcej, niż tylko poszukiwaniem związków, dzięki którym sami będziemy mogli się rozwijać. W rzeczywistości, miłość pragnie także karmić innych.
A. L. McGinnis w "Potędze optymizmu" pisze, że często kontaktował swoich załamanych pacjentów z ludźmi, którym oni właśnie mogliby pomóc. Uważał, że jest coś leczniczego w robieniu przysługi drugiej osobie. W taki sposób przejawia się miłość do człowieka, w najogólniejszym tego słowa znaczeniu. Przykład podany w tej lekturze jest bardzo pouczający:
Kobieta odeszła, mamrocząc coś pod nosem, ale następnego dnia wzięła taksówkę i pojechała pod wskazany adres. Tam, w maleńkim mieszkanku odnalazła poszukiwane małżeństwo. Ledwo radzili sobie z przygotowywaniem posiłków dla siebie i bali się, że jedno z nich będzie musiało iść do domu opieki. Kobieta zdecydowała się przygotować dla nich świąteczny obiad. Gdy w tydzień później przyszła raz jeszcze do naszego duchownego, tryskała nową energią. "Nie przygotowywałam indyka całe lata - powiedziała - mimo to kupiłam wszystkie produkty niezbędne do garnirowania i nawet wstałam o piątej rano, żeby go przyrządzić. Kiedy razem z taksówkarzem zabierałam przygotowanego przez siebie indyka, czułam, że jest to moje najwspanialsze od lat Święto Dziękczynienia" .
Bardzo wzruszyłam się czytając tę historię.
Sama zauważyłam, że jeżeli robię coś dla bliskiej osoby widząc, że w danej sytuacji mogę jej pomóc, jest to korzystne dla obydwu stron. Widząc uśmiech na twarzy tej osoby, czując jej zadowolenie i wdzięczność, wiem, że miało to sens. Nawet nie muszą to być wielkie rzeczy. Jeżeli "tylko" odwiedzę moją Mamę (kobietę w starszym wieku, która mieszka sama), posiedzę z nią trochę, porozmawiam - to dla niej bardzo dużo. Czuje ona zainteresowanie z mojej strony. Wie, że nie jest mi obojętna. Nie opuszcza jej wtedy humor (a jest rozmowną i wesołą z natury kobietą). Szczególnie, jeśli zdrowie w miarę jej dopisuje. Ja też jestem zadowolona (widząc w jej oczach radość), bo wiem, co u niej słychać i jak się czuje.
Jeżeli robię coś dla innych (a zajęcie to samo w sobie jest pasjonujące dla mnie), czuję, jak rosną mi skrzydła, jak przybywa mi energii... Otoczenie ma z tego korzyści w innym wymiarze. Zależy to od konkretnej osoby, a także od rodzaju wykonanej przeze mnie pracy, zajęcia, zadania...).
Z przytoczonych przykładów (książkowego i tych, z mojego życia), wyraźnie widać, że nie ma sensu zamykać się we własnej skorupie. Nie ma sensu żyć TYLKO dla siebie i zajmować się TYLKO sobą. Życie ma dużą wartość i głębszy sens, jeżeli jest w nim miejsce na miłość (zarówno do siebie, jak i do innych ludzi), miejsce na przyjaźń, na "służbę" drugiemu człowiekowi.
24 października 2007
Konieczność miłości
Potrzeba kochania i bycia kochanym jest niemalże tak
niezbędna do życia, jak oddychanie.
Osoby nie związane z innymi ludźmi bywają przygnębione.
Częściej zapadają na różne choroby, tracą poczucie sensu
życia, szybciej umierają.
Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley
przeprowadzili badania, na podstawie których doszli do
wniosku, że śmiertelność ludzi o słabych kontaktach
z innymi jest nawet pięciokrotnie wyższa niż tych, którzy
utrzymują silne kontakty towarzyskie. Badania
przeprowadzone na uniwersytecie w Syrakuzach wykazały,
że ludzie, którzy często odwiedzali swoich przyjaciół
i sąsiadów, z reguły cieszyli się znacznie lepszym zdrowiem
niż ci, którzy mało czasu spędzali z innymi.
Aby być szczęśliwym dobrze jest mieć wspaniałą rodzinę,
w której jeden troszczy się o drugiego. Nie jest to jednak
możliwe dla wszystkich. Stąd bardzo ważna dla zachowania
zdrowia psychicznego jest przyjaźń. Bywa jednak, że
niektórzy ludzie w chwilach załamania odsuwają się
od swych przyjaciół. Ich samotność powoduje, że stają
się zgorzkniali a ta cecha odstrasza z kolei przyjaciół.
W ten sposób tworzy się błędna, opadająca w dół spirala.
Z drugiej jednak strony, większość ludzi łatwiej znosi
każdą porażkę, jeśli tylko ma wokół siebie kochające osoby.
Jak widać z powyższego, podstawową sprawą jest
podtrzymywanie naszych przyjaźni. Istotnym jest
także zdobywanie nowych przyjaciół w miejsce tych,
którzy z różnych powodów odchodzą.
Nie możemy wyrzec się miłości!
23 października 2007
Optymiści wnoszą...
"Optymiści wnoszą miłość w otaczający świat"
A. L. McGinnis
Często zdarza się, że ludzi przytłaczają różne sytuacje,
z którymi nie mogą sobie poradzić. Bywa, że załamują
się. Wielu z nich ucieka, opuszcza zasłonę, zawija się
w kokon i przestaje się kontaktować z przyjaciółmi.
To najgorsze, co może się zdarzyć.
Badania przeprowadzone w Southern Methodist
Badania przeprowadzone w Southern Methodist
University dowiodły, że ludzie, prowadzący życie
towarzyskie, spostrzegali poprawę swego samopoczucia
w osiemdziesięciu dwóch procentach.
Ludzie będący optymistami zwykle mają głębokie
Ludzie będący optymistami zwykle mają głębokie
i liczne związki z innymi osobami. Potrafią kochać!
Gorąco kochają wiele rzeczy: sport, przyrodę, muzykę...,
ale przede wszystkim bliskie sobie osoby.
Z entuzjazmem odnoszą się do dzieci i są głęboko
związani ze swoimi rodzinami. Ta zdolność jest ich
potężną siłą, leżącą u podstaw ich optymizmu.
"Miłość nigdy nie umiera śmiercią naturalną.
"Miłość nigdy nie umiera śmiercią naturalną.
Umiera z powodu naszej ślepoty, błędów i zdrad.
Umiera chora i poraniona. Umiera ze zmęczenia,
braku wody, braku blasku." (Anais Nin)
Warto więc znaleźć w sobie miłość (do siebie, do innych,
Warto więc znaleźć w sobie miłość (do siebie, do innych,
do świata). Jednakże odnaleźć i "spocząć na laurach"?
To nie wszystko. Nawet połączenie miłości z optymizmem,
który mamy w sobie, też nie wystarczy na dłuższą metę.
Potrzebny jest wysiłek włożony w pielęgnowanie miłości,
w jej rozwój. Szczególnie jest to ważne w związkach.
Cechy optymistów
Dwanaście cech charakteryzujących
zdecydowanych optymistów według A. L. McGinnisa
1. Rzadko bywają zdziwieni faktem występowania trudności.
2. Gotowi są przyjąć częściowe rozwiązania.
3. Wierzą, że sami decydują o swojej przyszłości.
4. Zaczynają wszystko od początku.
5. Nie dopuszczają do siebie czarnych myśli.
6. Rozwijają w sobie wdzięczność.
7. Wykorzystują wyobraźnię, chcąc odnieść sukces.
8. Są radośni nawet wtedy, gdy nie sprzyja im szczęście.
9. Przekonani są o nieograniczonych możliwościach własnego rozwoju.
10. Wnoszą miłość w otaczjący świat.
11. Lubią powtarzać dobre nowiny.
12. Akceptują to, czego nie mogą zmienić.
Alan Loy McGinnis "Potęga optymizmu"
17 października 2007
Cele dla mnie...
Jak ważne jest nakreślanie sobie celów i ich realizowanie dowiedziałam się w Klubie Ludzi Sukcesu i potem na Kursie Liderów.
Początkowo wydawało mi się dziwne i nierealne, że JA mogę SAMA nakreślić SWOJE CELE i je ZREALIZOWAĆ. Wiedziałam, że inni mogą... Ale "ja"?
Okazało się, że wszystko jest możliwe. Teraz już umiem marzyć! Wiem, że moje marzenia są ważne! Potrafię je zamieniać na cele! Zrealizowałam już kilka naprawdę ważnych i dość poważnych dla mnie celów, nie mówiąc o drobniejszych.
Mam nakreślone cele do zrealizowania w ciągu 3 lat i cele krótkoterminowe na 2 miesiące. Te drugie, stawiane sobie co dwa miesiące, mają mnie stopniowo przybliżać do celów bardziej odległych. Ostatnio poczułam się trochę przytłoczona, ponieważ celów do realizacji w krótkim okresie czasu mam bardzo dużo. Ochoty do ich realizacji mam również wiele. Okazuje się jednak fizycznie niemożliwe osiągnięcie wszystkiego w zaplanowanym terminie. Jednak i na to znalazł się sposób. Określiłam, które cele są dla mnie najważniejsze. Z kolei te najmniej ważne i pilne, możliwe do realizacji w innym terminie, odłożyłam na okres późniejszy. Nie uważam tego za błąd czy niepowodzenie. Skłonilo mnie to do bardziej realnej oceny moich mozliwości i dostosowanie do nich zadań, które rzeczywiście mogę "teraz" wykonać.
CELE - to dla mnie WYZWANIA. Prowadzą one do zmian, które są nieuchronne w naszym życiu, a których kiedyś się bardzo bałam. Teraz wiem, jak ważne są zmiany w życiu. Ważna jest umiejętność dostosowywania się do otaczających nas zmian, a jeszcze ważniejsze jest czynne w nich uczestnictwo. Do dużego sukcesu zaś zaliczyć można, jeżeli sami potrafimy spowodować zmiany (zarówno w sobie, jak i wokół siebie).
Mnie bardzo dużo satysfakcji daje praca nad sobą, nad zmienianiem swojej osobowości, ciągłym doskonaleniem się. W związku z tym stawiam sobie odpowiednie cele i realizuję je krok po kroku.
Jaka z tego korzyść? Realizując kolejne cele, oprócz tego, że staję się taką jaką chcę być i osiągam to, co chcę, zauważam, jak duże mam możliwości, że "mogę i potrafię" bardzo wiele. W związku z tym bardzo podnosi się u mnie poczucie własnej wartości. Lepiej się czuję sama ze sobą i wśród innych. Stwarzam możliwości stawiania sobie kolejnych celów. Odważniej podchodzę do nowych wyzwań. Czuję, że moje życie jest w moich rękach!
Początkowo wydawało mi się dziwne i nierealne, że JA mogę SAMA nakreślić SWOJE CELE i je ZREALIZOWAĆ. Wiedziałam, że inni mogą... Ale "ja"?
Okazało się, że wszystko jest możliwe. Teraz już umiem marzyć! Wiem, że moje marzenia są ważne! Potrafię je zamieniać na cele! Zrealizowałam już kilka naprawdę ważnych i dość poważnych dla mnie celów, nie mówiąc o drobniejszych.
Mam nakreślone cele do zrealizowania w ciągu 3 lat i cele krótkoterminowe na 2 miesiące. Te drugie, stawiane sobie co dwa miesiące, mają mnie stopniowo przybliżać do celów bardziej odległych. Ostatnio poczułam się trochę przytłoczona, ponieważ celów do realizacji w krótkim okresie czasu mam bardzo dużo. Ochoty do ich realizacji mam również wiele. Okazuje się jednak fizycznie niemożliwe osiągnięcie wszystkiego w zaplanowanym terminie. Jednak i na to znalazł się sposób. Określiłam, które cele są dla mnie najważniejsze. Z kolei te najmniej ważne i pilne, możliwe do realizacji w innym terminie, odłożyłam na okres późniejszy. Nie uważam tego za błąd czy niepowodzenie. Skłonilo mnie to do bardziej realnej oceny moich mozliwości i dostosowanie do nich zadań, które rzeczywiście mogę "teraz" wykonać.
CELE - to dla mnie WYZWANIA. Prowadzą one do zmian, które są nieuchronne w naszym życiu, a których kiedyś się bardzo bałam. Teraz wiem, jak ważne są zmiany w życiu. Ważna jest umiejętność dostosowywania się do otaczających nas zmian, a jeszcze ważniejsze jest czynne w nich uczestnictwo. Do dużego sukcesu zaś zaliczyć można, jeżeli sami potrafimy spowodować zmiany (zarówno w sobie, jak i wokół siebie).
Mnie bardzo dużo satysfakcji daje praca nad sobą, nad zmienianiem swojej osobowości, ciągłym doskonaleniem się. W związku z tym stawiam sobie odpowiednie cele i realizuję je krok po kroku.
Jaka z tego korzyść? Realizując kolejne cele, oprócz tego, że staję się taką jaką chcę być i osiągam to, co chcę, zauważam, jak duże mam możliwości, że "mogę i potrafię" bardzo wiele. W związku z tym bardzo podnosi się u mnie poczucie własnej wartości. Lepiej się czuję sama ze sobą i wśród innych. Stwarzam możliwości stawiania sobie kolejnych celów. Odważniej podchodzę do nowych wyzwań. Czuję, że moje życie jest w moich rękach!
13 października 2007
Z wizytą u dinozaurów
W ostatni czwartek byłam z moimi wychowankami z przedszkola na wycieczce. Była to wyprawa na wystawę: PARK PREHISTYRYCZNY DINOZAURÓW w Łodzi.
Wspaniała lekcja prehistorii tak dla dzieci, jak i dla nas - osób dorosłych.
Cieszę się, że zorganizowałyśmy z koleżanką tę wycieczkę. Dzieciaki były zafascynowane, dużo ciekawego się dowiedziały o dinozaurach (niektóre z nich już wcześniej interesowały się tymi wymarłymi gadami).
Co ciekawe, milusińscy, którzy na co dzień w przedszkolu lubią trochę "porozrabiać", w czasie wycieczki nie sprawiali żadnych kłopotów wychowawczych. Nawet podczas podróży autokarem, byli jacyś odmienieni (fajnie tak podróżować z kolegami w "nieznane"). Podczas zwiedzania wystawy rzeczywiście wykazywali zainteresowanie.
Zachęca to do organizowania dzieciakom kolejnych wycieczek. Teraz już pewnie na wiosnę.
Więcej o wycieczce na łódzką wystawę dinozaurów oraz linki na strony z informacjami o wystawie na moim blogu: Dla rodziców. Post z dnia: 11. X. 07. Zapraszam!
8 października 2007
Warsztat "Tańce, pląsy..."
Po warsztacie "TAŃCE, PLĄSY I ZABAWY PLASTYCZNE DLA DZIECI W WIEKU PRZEDSZKOLNYM" prowadzonym przez animatora PPSiA KLANZA zostało już tylko miłe wspomnienie, trochę nowych doświadczeń i inspiracji do pracy.
Program warsztatu oparty był na założeniach pedagogiki zabawy, pedagogiki i psychologii humanistycznej, kinezjologicznego systemu kształcenia, podstawie programowej wychowania przedszkolnego oraz doświadczeniach własnych autorów (Iwony Biśto, Roberta Domania, Jolanty Kaszyca). Program obejmował naukę 12 tańców, pląsów i zabaw przy muzyce oraz prezentację 4 bloków działań plastycznych z wykorzystaniem rolek, dłoni, stempli i papierowych talerzy.
W programie zastosowano następujące rodzaje metod:
- metody wstępne;
- metody aktywizujące;
- metody integracyjne;
- metody twórczego opracowywania tematu;
- metody informacji zwrotnej, komunikacji i wymiany doświadczeń;
- techniki plastyczne.
Cieszy mnie, że prezentowane tańce i pląsy były na tyle proste, że można je z powodzeniem wykorzystać w pracy z najmłodszymi przedszkolakami (3-4 latkami).
Świetnym pomysłem było wykorzystanie niepotrzebnych rolek tekturowych, czy papierowych talerzy do zabaw. W zabawach występował ruch naprzemienny, mający duże znaczenie w procesie kształtowania się lateralizacji u dziecka. Połączenie zabaw z muzyką, wykonywanie ich indywidualnie lub z partnerem, uatrakcyjniało zabawy, sprzyjało stałemu utrzymywaniu aktywności. Potem przedmioty używane w zabawie były wykorzystane do zabaw plastycznych. Te ostatnie działania były dla mnie szczególnie ciekawe, niecodzienne i inspirujące do szukania swoich pomysłów i rozwiązań.
Interesujące było także malowanie dłońmi, palcami lub wykonywanie obrazów z odrysowanych i wyciętych z kolorowego papieru dłoni. Prace te wykonywaliśmy na mniejszych formatach indywidualnie i na dużych arkuszach w kilkuosobowych zespołach (wcześniej robiłam z dzieciakami podobne prace z odbitek dłoni - dłonie pomalowane farbą, odciśnięte na kartonie i wycięte po wyschnięciu).
Na warsztacie zaproponowano nam również prostą i ciakawą formę tworzenia barwnych obrazów na papierze poprzez stemplowanie. Ciekawostką jest to, że stemplami były ogólnodostępne przedmioty, których powierzchnie pozostawiają efektowne odciski (np. gąbki w różnych kształtach, widelce, zakrętki od butelek, korki, małe plastikowe zabawki...).
Metody wstępne zaproponowane na tym warsztacie (techniki plastyczne i metody integracyjne) różniły się w znaczny sposób od tych, które poznałam do tej pory. Pozwoliły one łagodnie wejść w temat i nawiązać kontakt z uczestnikami warszatu.
Cieszę się, że wzięłam udział w tym warsztacie. Zdecydowanie wzbogacił on warsztat mojej pracy. Wyniosłam z niego dużo ciekawych pomysłów i inspiracji. Już dziś malowałam z dzieciakami jesienne astry nie pędzlem ale palcami. Dzieciom podobała się ta praca. Były bardzo zaangażowane podczas swojego aktu tworzenia. Mnie również to zajęcie dało dużo satysfakcji, jako że bardzo lubię prowadzić z dziećmi zajęcia plastyczne, poszukiwać nowych, ciekawych form tych zajęć, a także obserwować dziecięcą radość towarzyszącą tworzeniu.
5 października 2007
Bieżące szkolenia
W czwartek ukończyłam dwuetapowy KURS PIERWSZEJ POMOCY PRZEDLEKARSKIEJ.
W podobnym wzięłam udział w czasie wakacji podczas treningu trenerów. Bieżący kurs był rozszerzony. Odbył się na terenie placówki, w której pracuję. Uwzględniał on nasze konkretne potrzeby, czyli udzielanie pierwszej pomocy w wypadkach, które mogą przydarzyć się dzieciom i pracownikom przedszkola (np. na stanowisku kucharki, woźnej oddziałowej...). Podczas kursu teoria była połączona z ćwiczeniami praktycznymi (m.in uczyłyśmy się wykonywać opatrunek uciskowy, czy też opatrunek unieruchamiający). Kurs prowadził lek. med. Paweł Świątkowski (tak, tak... to mój Paweł właśnie). Osobiście uważam, że takich szkoleń nigdy za dużo!
Teraz czekam na weekendowy warsztat, który odbędzie się również w przedszkolu, w którym pracuję. Zaczyna się dziś o godz. 16:00.
Temat warsztatu: "TAŃCE, PLĄSY I ZABAWY PLASTYCZNE DLA DZIECI W WIEKU PRZEDSZKOLNYM". Będzie on prowadzony przez animatora Polskiego Stowarzyszenia Pedagogów i Animatorów KLANZA Roberta Domania.
Celem warszatu jest:
- prezentacja wybranych metod pedagogiki zabawy jako narzędzia pracy dydaktycznej i wychowawczej nauczyciela wychowania przedszkolnego;
- rozwijanie umiejętności posługiwania się i wykorzystania prostych materiałów plastycznych i materiałów odpadowych jako tworzywa do prac plastycznych;
- wzbogacenie warsztatu metodycznego uczestników o nowe propozycje zabaw muzyczno-ruchowych i plastycznych, które mogą uatrakcyjnić pracę z dziećmi;
- zwrócenie uwagi na wychowawczy, dydaktyczny i ludyczny aspekt działań muzyczno-ruchowych i plastycznych oraz stymulujący wpływ tych zabaw na rozwój osobowości dziecka w wieku przedszkolnym;
- podkreślenie znaczenia zabaw z elementami ruchu naprzemiennego w procesie równoważenia lateralnego;
- pomoc w odkrywaniu własnych możliwości twórczych.
Warsztaty prowadzone przez animatorów KLANZY należą do najlepszych, w jakich brałam udział. Najwięcej z nich wyniosłam, najwięcej zastosowałam w swojej pracy. Nie mogę się doczekać, co nowego i ciekawego pojawi się na tym warsztacie.
4 października 2007
Sens wychowania
"Każdy człowiek jest liściem wielkiego drzewa świata.
Drzewo to oczywiście cała ludzkość, a to, jak ono wygląda
zależy od każdego, nawet od najdrobniejszego liścia".
Drzewo to oczywiście cała ludzkość, a to, jak ono wygląda
zależy od każdego, nawet od najdrobniejszego liścia".
Verena Kast
Zmiany zachodzące w świecie narzucają nam pewien styl wychowania człowieka nowej ery. Człowieka potrafiącego samokrytycznie spojrzeć na siebie i na otaczający go świat, tak aby mógł czerpać z niego to wszystko, co dla niego najlepsze, ale też dawać i wzbogacać go. Warto zadać sobie pytanie: Jak ukształtować człowieka, któremu w życiu będzie dobrze i z którym innym będzie dobrze?
Zmiany zachodzące w świecie narzucają nam pewien styl wychowania człowieka nowej ery. Człowieka potrafiącego samokrytycznie spojrzeć na siebie i na otaczający go świat, tak aby mógł czerpać z niego to wszystko, co dla niego najlepsze, ale też dawać i wzbogacać go. Warto zadać sobie pytanie: Jak ukształtować człowieka, któremu w życiu będzie dobrze i z którym innym będzie dobrze?
Sens wychowania polega na tym, by to, co tkwi dobrego w dziecku, świadomie umocnić i utwierdzić, dostarczając mu potrzebnej wiedzy, przeżyć i doświadczeń. Trzeba dać dzieciom szansę poznania i wyrażania siebie, okazję do twórczego działania i rozwijania swoich możliwości. Działanie jest bardzo ważne dla dzieci. Pomaga im odkrywać siebie, innych, a także świat, pozwala poznawać możliwości tkwiące w ich ciałach i umysłach.
W wychowaniu bardzo ważne jest również:
- danie dzieciom możliwości nabywania umiejętności komunikowania się z innymi (grupą rówieśniczą, dorosłymi),
- wprowadzanie w świat wartości ogólnoludzkich,
- umożliwianie dzieciom dokonywania wyborów i przeżywania efektów własnych działań,
- pomoc w budowaniu pozytywnego obrazu własnego "JA",
- kształtowanie życzliwego i otwartego stosunku do ludzi oraz przyrody,
- uczenie rozwiązywania sytuacji trudnych na zasadzie kompromisu i uwzględniania potrzeb innych.
W trudnej sztuce wychowania trzeba pamiętać o tym, że każde dziecko jest inne, ma inne potrzeby, inne możliwości. Metody wychowawcze, które działają w przypadku jednego dziecka, niekoniecznie zadziałają w przypadku innego. Warto jednak podejmować kolejne kroki stosując sprawdzone metody wychowawcze lub poszukując własnych.
Najmłodsi przynoszą ze sobą na świat ogromną obietnicę, wobec tego warto odegrać znaczącą rolę w daniu im podstaw dobrego wychowania oraz szansy na samorealizację.
Pamiętajmy o tym, że wspomagając dziecko, wzbogacamy także swój własny świat.
2 października 2007
Witam w moim blogu!
Dokonałam bardzo wiele, lecz nadal czuję niedosyt.
Z zawodu jestem nauczycielem (dyplomowanym). Pracuję z dziećmi w przedszkolu. W bieżącym roku szkolnym zajmuję się grupą niesfornych urwisków. Grupa liczy 21 pięciolatków i 7 czterolatków. W swojej pracy jestem aktywna, twórcza, eksperymentująca, poszukująca nowych rozwiązań i metod pracy. Dbam o swój rozwój zawodowy uczestnicząc w licznych i wartościowych szkoleniach, warsztatach, kursach, konferencjach.
Mam 16-letnią córkę, którą sama wychowywałam od 4 roku życia. Ponad rok temu w moim życiu pojawił się wspaniały człowiek, partner (przyszły mąż), z którym jestem szczęśliwa.
Lubię naturę i przestrzeń. Uwielbiam przebywać na świeżym powietrzu, rozkoszować się zapachem kwiatów, kwitnących drzew i "wiatru", śpiewem ptaków. Wspaniale czuję się nad morzem i w górach, a także w innych, ciekawych zakątkach naszego kraju. Dużo radości dają mi spacery przed siebie poprzez pola, łąki, lasy, a także wygrzewanie się na słonku (jestem ogromnym zmarzlakiem).
Interesuje mnie zdrowy styl życia (w tym odżywiania). Chętnie oddaję się praktyce hatha-jogi. Bardzo ważny jest dla mnie rozwój osobisty.
W styczniu 2005 roku trafiłam do Klubu Ludzi Sukcesu w Zduńskiej Woli. Później na Kursy Liderów, kurs ABC Sukcesu, warsztaty Systemu TeTa. Jestem członkiem wspierającym stowarzyszenie Akademia Mądrego Życia. Niebawem (za ok. 2 miesiące) będę członkiem zwyczajnym AMŻ. Dzięki udziałowi w wymienionych wyżej formach zaczęłam lepiej poznawać i rozumieć siebie, wzrosło poczucie mojej wartości, stałam się silniejsza, odważniejsza, zaczęłam porządkować swoje życie, osiągać zaplanowane cele. Teraz wiem, że "nazywam się Irena Kubiś i to wystarczy". Jestem wolna w stu procentach, w pełni odpowiedzialna za siebie i to, co mnie w życiu spotyka. Odkryłam swoje zalety, dobre strony i nadal odkrywam lub wypracowuję kolejne. Pełniąc różne role w życiu codziennym nieustannie pracuję nad sobą, uczę się i osiągam nowe umiejętności.
Mimo, że wiele dokonałam w swoim życiu, nie oznacza to końca mojej drogi rozwoju. Chcę nadal iść do przodu, podnosić poziom swojej wiedzy i umiejętności, rozwijać się i doskonalić. Największym wyzwaniem dla mnie jest przygotowanie się do prowadzenia warsztatów dotyczących mądrego wychowywania dzieci.
Subskrybuj:
Posty (Atom)